TAURUS 856 DAO 38 SPL+P

TAURUS 856

.38SPL +P

          Produkty brazylijskiego Taurusa są szeroko znane i cenione w środowisku strzeleckim. Nie jest to na pewno klasa premium, jednak jakość stoi na coraz wyższym poziomie, zaś cena jest niezwykle konkurencyjna do broni renomowanych marek. Taurus Armas SA, znany niegdyś pod nazwą Forjas Taurus SA obchodziłby właśnie stulecie, gdyby w tradycję firmy wpisać pierwszą kuźnię z roku 1924. Forjas Taurus SA założyli jednak w roku 1939 niemieccy technicy od samego Walthera i DWM, którzy wyemigrowali w porę z boskiego „Mutterlandu” patrzącego niezbyt przychylnym okiem na ich mało aryjskie korzenie… Wkrótce, bo w 1941 roku wrzucili na rynek swą pierwszą broń. I wcale nie był to pistolet, choć w tej materii byli mistrzami, a pękata 38 – emka Model 38101SO. W brazylijskim Rio Grande do Sul bębenkowiec był typem dla prawdziwego macho, stąd europejscy rusznikarze szybko nauczyli się nowego fachu i w kilkanaście lat umocnili swą pozycję na rynkach Ameryki Łacińskiej. W latach sześćdziesiątych XX wieku Smith&Wesson reprezentowany przez Bangor Punta Corporation wykupił prawie 90% Forjas Taurus. W latach 70 – tych Taurus zerwał współpracę z amerykańskim potentatem i wrócił w ręce brazylijskie. W kilkanaście lat później Taurus zakupił brazylijską filię Beretty w Sao Paulo i zaczął produkować świetne, udoskonalone kopie kultowego już pistoletu model 92. W roku 1988 Taurus wrósł już na dobre w rynek amerykański, zakładając w Miami spółkę Taurus IMI. Dodatkowo w latach 90 – tych zakupił prawa do produkcji rewolwerów Rossi. Obecnie firma wykorzystuje nowoczesne rozwiązania i jest jednym z wodzących producentów na rynku światowym; w USA ponad 60% zakupionych rewolwerów pochodzi z Taurusa. Należy dodać, że producent bardzo solidnie podchodzi do swoich wyrobów - w 2015 roku wycofał prawie milion pistoletów serii Millenium z powodów wad w zakresie zabezpieczeń wewnętrznych, gwarancją objęto też nowoczesne GX4 wyprodukowane i sprzedawane na terenie USA, wypłacając 39 milionów dolarów odszkodowań z ugody zbiorowej…

             Do testu dostaliśmy jeden z nowszych modeli Taurusa – rewolwer 856 DAO pochodzący z linii znanego i bardzo cenionego modelu 850. Wybraliśmy celowo broń pozbawioną ostrogi kurka i strzelającą tylko z samonapinania. Niestety na rodzimym rynku nie znaleźliśmy modelu bliźniaczego opartego o lekki szkielet. Takowa broń widnieje w ofercie amerykańskiej pod nazwą Ultra - Lite Concealed Hammer – w opinii testującego rewolwer na szkielecie aluminiowym byłby najbardziej praktyczny i pożądany.

                 Testowany rewolwer posiada szkielet ze stali węglowej wykończonej matowo w kolorze czarnym. Wykończenie wygląda świetnie, zyskuje szczególnie przy zbliżeniu – matowa czerń połyskuje drobinkami piasku. Niestety powłoka nie wydaje się zbyt trwała i prawie nieużytkowana broń nosi już pewne rysy i zadrapania. Nestorzy Smitha starzeją się z nieporównywalną gracją.

            Chcąc, nie chcąc, zaczęliśmy porównywać mod. 856 do snubnose’ów ze stajni S&W, szczególnie do znanego i cenionego mod. 60 ze stali nierdzewnej. Ten z racji identycznych prawie gabarytów i masy stał się doskonałym punktem odniesienia. Przy pierwszym kontakcie zwrócimy uwagę na większe, boczne luzy bębna na zatrzasku (w dolnym moście szkieletu) pozycjonującym komory nabojowe względem osi lufy – nie ma to żadnego znaczenia w użytkowaniu broni i najwyraźniej jest świadomym założeniem konstrukcyjnym. Charakterystyka spustu jest prawie identyczna w stosunku do modeli S&W – siła nacisku przy samonapinaniu wynosi niemało, bo ponad 5,5 kg. Mechanizm jest jednak gładki, z charakterystycznym „przełamaniem” tuż przed opadnięciem kurka. To bardzo mocna strona broni – pozwala uzyskiwać powtarzalne i obiecujące wyniki na tarczy. Testowaliśmy broń również na dystansie 25 metrów i trzeba przyznać, że to jedna z celniejszych, krótkich luf. Testujący wystrzelił bez najmniejszych problemów ok. 100 sztuk amunicji różnego rodzaju, od ołowianych dziurkaczy WC, przez standardowe FMJ - oty, po XTP, półpłaszcze i ładunki wzmocnione +P. Odrzut i podrzut broni jest akceptowalny, nawet komfortowy; również nabój 38+P nie powoduje żadnych negatywnych doznań (rewolwer może bezpiecznie strzelać amunicją o podwyższonym ciśnieniu). To zasługa świetnego, gumowego i jednoczęściowego chwytu – niedużego i dość wąskiego, jednak doskonale wyprofilowanego. Średniej wielkości dłoń zyskuje pełne podparcie, kciuk naturalnie wskakuje na profilowaną półeczkę. Grzbiet chwytu posiada wyraźne kratkowanie, również boki mają antypoślizgową, nieco drobniejszą fakturę. Grip nie ma żadnego zapachu, ma doskonałą przyczepność, nawet w lekko spoconej dłoni nie wyślizguje się i pozwala na kontrolę strzału.

                  W samych superlatywach wypowiemy się też o ergonomii broni, profilowanym dla kciuka zatrzasku do otwierania bębna i dodatkowej blokadzie ramienia cylindra w przedniej części, tuż pod stożkiem przejściowym lufy. Ten projekt niweluje słabe punkty starszych rewolwerów. Proste i skuteczne rozwiązanie w formie kołkowanego, sprężynującego zatrzasku w wychylanym ramieniu bębna daje pewność jego sztywności względem osi lufy. 

           Zaufanie i respekt wzbudza też obszerny, ciężki płaszcz lufy z pełną osłoną rozładownika – powoduje to przeniesienie ciężaru broni na przód i zdecydowanie lepszą kontrolę nad podrzutem. Sama lufa jest nieco dłuższa od snubnose’ów Smith&Wesson’a i z 1.875” została wydłużona do 2”. Co ciekawe nie ma to żadnego przełożenia w osiągach broni – uzyskiwaliśmy identyczne prędkości początkowe dla tych samych kul. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że przestrzeń między stożkiem przejściowym a bębnem w Taurusie jest większa niż w mod. 60 czy mod. 37. Po zmierzeniu szczelinomierzem okazuje się, że przestrzenie są prawie identyczne – ok. 0.20 mm. Lufa Taurusa jest jednak celniejsza – to wielki atut dla tak małej broni. Kolejnym i niezaprzeczalnym jest sześciokomorowy bęben oraz obecność dźwigni pośredniczącej pomiędzy kurkiem a iglicą – mod. 856 jest bronią skrajnie bezpieczną; tylko nacisk na język spustowy spowoduje odpalenie naboju w komorze nabojowej.

             Użytkownika cieszą też detale, np. w postaci firmowych grawerunków byka na gumowanym chwycie, bocznej płytce mechanizmów oraz na ukrytej przestrzeni kurka. Pewnym mankamentem może być brak kontrastowych punktów na muszce i szczerbinie w postaci, choćby białych znaczników. Z drugiej strony rewolwer EDC służy do nagłej defensywy, odpalenia dwóch – trzech kul i bezpiecznego wycofania. Warunki krytyczne nie pozwalają na dokładne celowanie, a praktyki użycia broni EDC idą w parze ze strzelaniem instynktownym. Solidna i szeroka, wymienna mucha posiada ząbkowanie poprzeczne – znaczniki można ewentualnie nanieść samodzielnie. Szczerbina jest klasycznym korytkiem frezowanym w górnym moście szkieletu. Tak czy inaczej, to bardzo „zgrane” i czytelne przyrządy celownicze.

                 Mod. 856 nie jest bronią filigranową – waży ok. 620 gramów w stanie rozładowanym. 6 nabojów 38+P podnosi wartość do niecałych 700 gramów. Co ciekawe, mod. 60 wyposażony w gumowany, świetny chwyt Pachmayr’a waży więcej o 20 gramów, choć jego bęben mieści o jeden nabój mniej. Bęben Taurusa jest tylko niespełna 3 mm szerszy od pięciokomorowych cylindrów S&W. Tych różnic nie zauważymy w praktyce – jednak jeden nabój więcej to już atut nie do przecenienia. Taurus ma prawie identyczne gabaryty w stosunku do małych szkieletów „J” S&W - długość, wysokość, szerokość można wrzucić do jednego worka. Sukces mod. 856 tkwi w cenie, co najmniej dwukrotnie niższej od nowoczesnych Smithów, zaś w stosunku do starszych modeli to obecność dźwigni pośredniczącej i sześciokomory bęben będą decydować o wyborze Taurusa.

                 W roku 2024 nowy rewolwer kupimy za niespełna 2300 zł – to dość atrakcyjna oferta, jeśli jednak zerkniemy na cenę w USA, która wynosi tylko 390 dolarów, to odczujemy pewne rozczarowanie... Producent dostarcza broń w skromnym zestawie – plastikowe, uniwersalne pudło, wycior, ogólna instrukcja, żadnych kart z przystrzelania broni, ani śladu drobnych gadżetów… Pewnym mankamentem broni będzie ewentualna wymiana chwytu – na rynku nie znajdziemy na chwilę obecną wielu opcji, a jeśli się pojawiają, są bardzo drogie. Zniechęca też też sama próba wymiany, bo w miejsce śruby mamy blaszany, sprężysty sworzeń. Przy rozkładaniu broni do czyszczenia, trzeba też pamiętać o bardziej skomplikowanym mechanizmie utrzymującym ramię bębna rewolwerów Taurusa – po odkręceniu śruby z prawej strony szkieletu i wyciągnięciu ramienia z bębnem znajdziemy w owym ramieniu jeszcze maleńką sprężynkę oraz cylinderek. To nie koniec niespodzianek, bo sama śruba główna ma nawiercone wewnątrz gniazdo, które ukrywa kolejną tulejkę z jeszcze mniejszą sprężynką - naprawdę nie trudno zgubić te elementy.

          Do broni świetnie pasują speedloadery HKS 10-A; z kolei utrudnione jest użycie jetloaderów austriackiej firmy Seidler. Podsumowując całość testu – Taurus 856 w konfiguracji DAO to uniwersalny kompan do kieszeni lub niedużej kabury wewnętrznej traktowany jako broń EDC (szczególnie w lekkiej wersji na alumioniowym szkielecie); to również idealny „plecakowiec” w kategorii "Just in Case", który miejsca wiele nie zabierze, a z niejednej opresji wyratuje.