Modernizujemy platformę AK...

 Żeby wstydu przed „Arkiem” nie było –

modernizujemy platformę AK…

           Przy okazji wiosennych porządków w szafie pancernej postanowiliśmy odkurzyć znany temat. Jeden z kolegów po linii strzeleckiej, ważąc w dłoni swój świeżo zakupiony karabinek AR – 15, w okazałej, pysznej wręcz wersji, zapytał autora tegoż artykułu o sensowność użytkowania karabinka Kałasznikowa. I trochę w tym racji miał, i w czuły punkt trafił, bo z szafy wyglądała nieśmiało czterdziestoletnia, serbska Zastava M70B1… Wyglądała i wyglądała, i dość nijak wypadła na tle nowego „Arka” kolegi. Toporne, ciężkawe żelastwo – choć w wersji tłoczonej z blachy; niezbyt finezyjne drewniane, dwuczęściowe łoże - oczywiście bez możliwości podpięcia jakiejkolwiek optoelektroniki; z plastikowym chwytem - niewspółmiernie brzydszym od zgrabnego Magpula; i jeszcze z tą kolbą rodem z lat czterdziestych - choć przyznać trzeba bardzo składną. Na obronę można się było choć żachnąć i bąknąć coś w stylu „że to przecież kałasz, niezawodny, celny, trwały…". Ale jednak było trochę wstyd przed tym nowym "Arkiem" z utwardzonego, "hamerykańskiego" aluminium z górnej półki. Postanowiliśmy jednak stanąć w szranki i spróbować reanimować toporny projekt z nadwagą, bo przecież to stary i dobry AK, i należy mu się choć trochę szacunku.

              A na poważnie, to o platformie AR – 15 powiedzieliśmy już dużo i jeśli zwrócić uwagę wyłącznie na zalety tej konstrukcji: ergonomię, rozmieszczenie manipulatorów, masę, łatwość rozbudowy, to rzeczywiście klasyczny AK wypada blado. Jeśli jednak spróbować nieco zmodyfikować karabinek mości Kałasznikowa i trochę go ucywilizować, to wygrana systemu Stonera nie jest już taka oczywista.

         Zastavę M70B1 testowaliśmy już kilka lat temu na potrzeby naszego klubu strzeleckiego. Wykorzystaliśmy więc znaną i cenioną w Polsce konstrukcję wojskową, czyli karabinek z kolbą drewnianą; przystosowany do miotania granatami nasadkowymi; z wysokim celownikiem odcinającym odprowadzenie gazów; ze wzmocnioną, masywną, ale blaszaną komorą spustową. Trzeba też zaznaczyć, że stanęliśmy do pojedynku dość niefortunnie i bez namysłu, ot tak ułańsko, z szabelką, z przytupem... bo serbskie M70B1, pomimo świetnej opinii użytkowników, nie jest najlepszym wyborem do modyfikacji...

          Z trudem więc udało się nam znaleźć zestaw aluminiowych szyn w miejsce dwudzielnego łoża przedniego, a zakupiony produkt musieliśmy jeszcze nieco doszlifować do odpowiednich wymiarów. Jeszcze większym wyzwaniem okazało się znalezienie kolby, a zamarzyła się nam kolba z platformy AR – 15, i na dodatek składana. Trzeba tutaj zaznaczyć, że w systemie AK składana kolba teleskopowa nie przysparza żadnych trudności – nie mamy tutaj przecież buffera ze sprężyną. Udało nam się takową kolbę zakupić – od czasu do czasu pojawiają się w sprzedaży, w przeciętnie atrakcyjnych cenach. Najpopularniejszy przez ostatnie lata był magpulowski  Yugo AK Zhukov – w marcu 2023 roku niedostępny w Polsce, zaś na stronie amerykańskiego Brownellsa w cenie ok. 700 zł. Zdecydowaliśmy się więc na nieco inny produkt nawiązujący bezpośrednio do linii karabinków M4. Kolba, którą zakupiliśmy, według oferty sklepu, została wyprodukowana w Serbii dla użytkowników cywilnych. Nie nosi jednak żadnych oznaczeń producenta i nie znamy jej pochodzenia. Fakt jest faktem, że pasuje do M70B1 jak ulał. Potrzebna nam była tylko gruba podkładka czy wyrównujący dystans pod dość długą śrubę mocującą. Kolba działa wyśmienicie, w odróżnieniu od Magpula składa się lewostronnie i blokuje w tej pozycji na „spinaczowym” zatrzasku. 

             W pozycji rozłożonej trzyma się bardzo sztywno; ma aż 5 zapadek na prowadnicy regulujących długość i jedną, wyraźną wadę – średnica rury prowadnicy jest nieco większa od standardowej i dopasowanie do niej dostępnych kolb jest utrudnione. Próbowaliśmy z kolbą/trzewikiem Magpula i da się tego dokonać, ale ingerujemy wtedy albo w prowadnicę, albo w tubę nowej kolby – co samo w sobie dziwi, bo przecież wykonanie tego elementu w zgodzie ze standardem rodziny M4 powinno być podstawowym założeniem. Sama kolba z trzewikiem jest kopią klasycznej kolby teleskopowej wspomnianego karabinka M4. Pomysłowo i fachowo wykonany adapter pozwala na sztywne umieszczenie całości w gnieździe karabinka M70B1. 

           Rozkładanie, składanie, zatrzaski, pozycja do strzału - to naprawdę solidna robota. Sama prowadnica jest na tyle długa, że już pierwsza/zerowa pozycja ustala trzewik kolby na długości odpowiadającej oryginałowi. Kolba jest wykonana z twardego, bezzapachowego i miłego w dotyku polimeru; osie i zatrzask do składania to elementy stalowe. Wyprowadzenie rury prowadnicy, w stosunku do oryginału, dokładnie imituje wysokość i kąt podparcia policzka. To bardzo pożądana cecha, dzięki temu kolba jest składna i zupełnie nie czujemy, że to plastikowa rura z trzewikiem. Poza tym komfort przenoszenia broni z kolbą złożoną jest bezcenny – fakt ten docenią szczególnie strzelcy sportowi przewożący swoje zabawki na strzelnice (w jedną torbę wojskową bezproblemowo wrzucimy karabinek AK, rozłożoną strzelbę i dwie jednostki broni krótkiej!).

          Do kolby i zestawu szyn wokół lufy i rury gazowej dołączyliśmy ogólnie dostępny chwyt główny, gumowany Magpul MOE AK+ i plastikowe magazynki tej samej firmy lub krótkie z Fab Defens’a. Dodatki podwyższyły oczywiście wartość broni – oszynowanie to koszt ok. 300 zł, kolba wyniosła nas 500 zł, chwyt główny to koszt ok. 150 zł, magazynki mieszczą się w granicach 120 zł. Co otrzymaliśmy po modyfikacjach i czy było warto? Zdecydowanie tak!

           Pomimo oczywistych wad konstrukcyjnych, których nijak nie zmienimy w stosunku do platformy AR – 15, serbski karabinek otrzymał nowe życie. Szyny na rurze gazowej są twarde i sztywne, dzięki czemu bezproblemowo założymy kolimator, a ten zbliży maksymalnie broń do systemu Stonera. Chwyt Magpula w stosunku do oryginalnego "twardziela" Zastavy to zupełnie inna liga, a kolba z M4 i możliwość jej złożenia do transportu przewyższają na tę chwilę karabinek amerykański. M70B1 ze złożoną kolbą jest krótszy od broni opartej o AR - 15 z lufą 16” o ok. 13 cm. Karabinki w stanie gotowości do strzału mają identyczne długości.

          Praca z systemem Kałasznikowa ma oczywiście swoje wady, bo wymiana magazynka wciąż pozostaje utrudniona; szerokość z kolbą złożoną i wystającą rączką suwadła jest spora; a szczególnie masa broni pozostawia wciąż niesmak w stosunku do broni amerykańskiej. Zastava po modyfikacjach jest wciąż cięższa o ponad 500 gramów. Niby to niewiele, ale gdy dołożymy kolimator i pełny magazynek, to odczujemy wyraźnie tę nadwagę. Tak czy inaczej – Zastava M70B1 po modyfikacjach nie ma się czego wstydzić w stosunku do platformy AR – 15. Wygląda rasowo, strzela wyśmienicie, a co najważniejsze mechanicznie to wciąż stary, dobry „kałasz”, który sprawdzi się nie tylko na strzelnicy...

          Na marginesie tego artykułu, należałoby wspomnieć o dyskusji, która ponownie rozgorzała na łamach mediów w związku z rodzimym Grotem. Systemowi MSBS wytknięto już chyba wszelkie możliwe wady, zarzucono i przegrzewanie, i gubienie śrub, pękanie zamków, zacięcia, brak celności na poziomie 1-2 MOA, przytoczono opinie ekspertów polskich, żołnierzy ukraińskich. Wydaje się wręcz, że ktoś uwziął się na tego wciąż świeżego jeszcze biedaka! Ewentualnie o duże pieniądze idzie, bo na wojnie niejeden chce zarobić, a "Wujek Sam" ma jeszcze w zanadrzu sporo sprzętu do oddania za pół darmo (wystarczy wspomnieć nagłe przejście armii amerykańskiej na zupełnie nowy kaliber broni ręcznej). Testowaliśmy cywilną wersję Grota i żadna z zarzucanych wad nie została zauważona. Oczywiście nie sposób porównywać „pykania” rekreacyjnego do tarczy i poperków w stosunku do prawdziwego pola walki, jednak i w prawdziwej walce nikt nie wypruwa dziesięciu magazynków w kilka minut ogniem ciągłym, bo od tego są ciężkie karabiny maszynowe. I nasunęło nam się też pytanie o celowość projektowania i przeznaczania konstrukcji tak zaawansowanej dla przeciętnego żołnierza, gdy od dziesięcioleci w walce i najtrudniejszych warunkach sprawdzał się właśnie system Kałasznikowa? Przecież do standardowego AK można z powodzeniem zastosować podobne modyfikacje jak do serbskiej Zastavy. Można tę starą konstrukcję oszynować, doposażyć w lepsze chwyty i kolby, przystosować do skutecznego montażu optoelektroniki, a jeszcze lepiej zmienić kaliber dla standardu NATO i broń ta spełni wszystkie wymogi współczesnego pola walki. Pola walki, które wzorem wschodnich rubieży Ukrainy, niewiele odbiega od roku 1914… Walka w okopach lub w zwartej zabudowie miejskiej naprawdę nie wymaga celności na najwyższym poziomie, bo ta jest zarezerwowana dla strzelców wyborowych. Tutaj istnieje paląca potrzeba maksymalnej niezawodności i możliwość zasypania ogniem przeciwnika gdzieś tam, w jakimś kierunku. I przychodzi na myśl raz jeszcze rzecz tak oczywista – przecież platforma AK już dawno temu została zmodyfikowana w postaci, np. Beryla 223.

            Czym Beryl tak zawinił w stosunku do Grota lub AR – 15, żeby w jego miejsce wprowadzać dla wojska konstrukcję o wiele droższą i bardziej zaawansowaną technicznie? Walki na froncie ukraińskim, afgańskim, irackim udowadniają, że w polu najlepiej sprawdza się konstrukcja prosta i niezawodna, a od systemu AK nie ma niczego prostszego. Wystarczy zerknąć w mechanizm spustowy, mocną, stalową konstrukcję i system gazowy, który może pracować w najcięższych warunkach. Tego, co potrafi zwykły AK w walce, nie dokona standardowy AR – 15 i zaawansowany technicznie MSBS Grot. Celność broni ręcznej piechoty w warunkach maksymalnego stresu, w huku, pośród najsurowszych i najohydniejszych warunków życia frontowego schodzi na plan dalszy. Kolimator z możliwością celnego ostrzału sylwetki ludzkiej do 150 metrów w zupełności wystarcza. Stary karabinek Kałasznikowa i ledwie przeszkolony żołnierz, który jeszcze kilka tygodni wcześniej był przeciętnym cywilem - sklepikarzem, informatykiem, stolarzem, może prowadzić skuteczny ogień do odległości 200 metrów nawet na otwartych przyrządach celowniczych. System broni oparty o platformę AK to nie broń sportowa do tarczy a narzędzie do eliminacji przeciwnika, do zabijania...

         Skąd w ogóle ta dywagacja na temat pola walki i wyższości coraz bardziej zabytkowej platformy nad nowocześniejszymi konstrukcjami? Chyba z impulsu wiosennych porządków w szafie, niepokoju wobec mglistej, nerwowej sytuacji wokół i dumnej miny właściciela nowiuteńkiego AR - 15. Starej Zastavy, jeszcze po powyższych modyfikacjach, autor artykułu na żadnego „Arka” i Grota by nie zamienił, i nie kpiłby z tego, że nie wygląda, bo nie do tego celu „kałasz” został zaprojektowany. I módlmy się gorąco, obyśmy nie musieli tego w przyszłości udowadniać... 

https://www.youtube.com/watch?v=A2bXDQCyMNc