GSG 1911 22 LR

GSG 1911 22 LR

               GSG, czyli German Sport Guns istnieje zaledwie od 2002 roku, ale zdążyła sporo namieszać w dziedzinie małokalibrowej broni sportowo – rekreacyjnej. GSG nie udaje, że jest firmą wyczynową, która zaoferuje nam precyzyjne lufy, doskonałe chwyty i fantastyczne mechanizmy spustowe – należy zaznaczyć, że oferowany sprzęt nie należy do narzędzi zawodniczych – to po prostu niezłej jakości produkty udające swych pełnokalibrowych protoplastów. Obok replik MP – 40, STG 44 czy kopii karabinków Kałasznikowa znajdziemy udane repliki Colta 1911. W tej samej fabryce powstaje również Sig – Sauer 1911 w kalibrze 22 LR, czyli brat bliźniak bohatera naszego testu.

               Strzelcy użytkujący na co dzień broń bocznego zapłonu zdają sobie sprawę z trudności znalezienia dobrego pistoletu w tym kalibrze, który stanowiłby kompromis w zakresie użytkowości, celności, ceny, jakości wykonania a przede wszystkim niezawodności. Problem z pistoletami 22LR jest zawsze jeden – o ile strzelają, to nie każda kulka pasuje do naszego egzemplarza. Argentyńskie Bersy lubią naboje o podwyższonych prędkościach, Rugery zazwyczaj połykają wszystko, Walthery P22 mają niską trwałość, a cała reszta wynalazków zależy od kaprysów w zakresie masy broni/ masy zamka/ chwytu strzelca/ kąta ślizgu nabojowego/ stopnia zabrudzenia broni/ prędkości pocisku/ kształtu kuli/ ceny amunicji…       

             

                 Boczny zapłon zawsze będzie bardziej wymagający od centralnego, stąd niełatwe zadanie stoi przed strzelcem, który chciałby mieć broń ładną, niezawodną i na dodatek tanią. Pomijając broń wyczynową, pozostaje nam wybór sprzętu używanego typu – wspomniane wcześniej Bersy, adaptery do CZ 75 czy G17, piękne i kosztowne Beretty Cheetah, ewentualnie równie w Polsce drogie Rugery w różnych wersjach. W ofertach nowej broni znajdziemy niestety coraz droższe, ale i świetne jakościowo CZ P07, które mogą stanowić doskonałą alternatywę treningową, ewentualnie popularne, ale raczej cieszące się mieszanymi uczuciami GSG i Sig - Sauery na bazie Colta 1911. Artykuł ten powstaje w tym celu, aby rozwiać wątpliwości, które również miał testujący tę broń, zanim ta zaczęła z nim po strzelecku „gadać”.

               GSG to kawał klamki, długi na 22 cm, szeroki z manipulatorami jak pięciokomorowe bębny S&W, czyli w granicach 35 mm i ciężki, bo z pustym magazynkiem ważący blisko 1000 gramów. Broń naśladuje doskonale Colta 1911, zarówno pod kątem wielkości jak i manipulatorów. Amerykanie twierdzą, że GSG ma ponad 50 % części zamiennych z oryginałem. Fakt ten może nieco dziwić, bo przecież ani szkielet, ani lufa, ani zamek nie mogą stanowić ekwiwalentu dla ciężkiej 45 – tki. Jednak zatrzask zamka, tuleja wodząca lufę, kurek, sprężyna uderzeniowa, bezpiecznik chwytowy i ręczny, czy spust faktycznie mogą pasować do protoplasty. Dokupione od Colta okładki chwytu, po drobnych modyfikacjach, pasują doskonale. Do testu otrzymaliśmy wersję najbardziej pozującą na sportową, czyli z regulowanymi przyrządami celowniczymi, obszernym i wygodnym, sportowym chwytem, regulowanym spustem, obustronnym bezpiecznikiem ręcznym, szyną do oprzyrządowania... Czy warto dopłacać do wspomnianych modyfikacji? Zdecydowanie nie, bo 1911 GSG nie jest bronią zawodniczą – plastikowa szczerbina porusza się przy mocniejszym nacisku, plastikową muchę przepychamy palcem, zamek ma duże luzy względem lufy… Ale co najciekawsze wszystko działa wyśmienicie. Pistolet jak na klasę „plinker guna” jest dość celny, świetnie leży w ręku, z gracją udaje Colta, a co najistotniejsze łyka każdą amunicję w tempie broni maszynowej. I co tu kryć, to ładna broń, szczególnie w wersji „niesportowej”, ze zmienionymi okładkami chwytu na drewniane, z długim ogonem bobra, jednostronnym bezpiecznikiem, bez ordynarnej szyny pod latarkę.

                 Autor artykułu najbardziej obawiał się jakości wykonania i trwałości zestawu ze ZNAL – u… Walthery P22 nie dają rady w oknach wyrzutowych i pękają, a taki GSG ma dać? Fora amerykańskie prezentują jednak egzemplarze po kilku tysiącach strzałów, mało tego, strzelcy za oceanem uważają ten pistolet za najlepszą broń w kal. 22 LR? I chyba mają dużo racji, osobiście wystrzelałem ok. 200 sztuk amunicji bez zacięcia, w krókim czasie. To naprawdę dobra broń w niskiej cenie. Co należy pochwalić w tej wersji – bardzo przyjemny spust podlegający drobnej ale zauważalnej regulacji, wyczuwalny i szybki reset pozwalający na błyskawiczny ogień, świetne wyważenie, pewny chwyt, intuicyjną obsługę. Subiektywną wadą jest bezpiecznik magazynkowy i dodatkowa wewnętrzna blokada iglicy, które raczej niepotrzebnie komplikują mechanizmy broni, choć należy też pamiętać, że GSG może z powodzeniem służyć celom szkoleniowym, a tutaj dodatkowe bezpieczniki mają zawsze sens. Niestetyczne są też białe napisy firmowe...

                  W niemieckim pistolecie razi jednak najmocniej zastosowanie ZNAL – u, choć oczywiście uzasadnione prawidłową automatyką broni. Stalowy szkielet i aluminiowy zamek lub odwrotnie raczej nie przepadają za sobą, co zdecydowanie odbija się na stanie prowadnic czy innych elementów trących o siebie. Tutaj zastosowano stop cynku i aluminium zarówno w szkielecie jak i w zamku. Lufa mało estetycznie została otulona aluminiowym płaszczem, który pracuje w stalowej prowadnicy wzorem Colta – tutaj od razu zauważyć można wytarcie zewnętrznego płaszcza lufy. Stal prowadnicy zdziera powłokę dość szybko, podobny efekt widać w otworze zamka dla stalowego zatrzasku łączącego lufę ze szkieletem i zatrzymującego zamek w tylnym położeniu. Jednak mankamenty te mają charakter kosmetyczny i nie wpływają na działanie broni. Wadą dla pedantów będzie niestety sama twardość zastosowanego stopu, który rysuje się przy lada uderzeniu.

                

         Mechanicznie broni nie ma co zarzucić, działa, odpala i przeładowuje wszystko, od standardowych ładunków poddźwiękowych, przez szybkie hollow pointy, kończąc na mocno naddźwiękowym HV. Udręką dla właściciela tego egzemplarza jest jednak sprawa innej rangi – nader skomplikowane rozkładanie broni. Z zegarkiem w ręku rozłożenie w warunkach domowych zajmuje 60 sekund, złożenie ok. 70 sekund, jednak wymaga cierpliwości i dokładności. Autorowi artykułu co prawda nie przeszkadza dziwaczny i nieco skomplikowany sposób konserwacji, jednak fakt faktem, że w warunkach polowych, bez kluczyka imbusowego nie zrobimy nic, poza tym trzeba uważać na kilka drobnych części. Kolejny kluczyk, zupełnie maleńki jest niezbędny do regulacji spustu. Tę czynność jednak wykonujemy raz na jakiś czas – to nie wada. Rozkładanie tej broni wymaga wiedzy o jej budowie. Po sprawdzeniu komory nabojowej możemy postępować w następującej kolejności:

  1. Odkręcenie pierwszej od wylotu lufy śruby łączącej szkielet z lufą – użycie kluczyka imbusowego.

  2. Wyciągnięcie zatrzasku zamka – kolejnego łącznika szkieletu z lufą.

  3. Wybicie kołka – trzeciego łącznika szkieletu z lufą.

  4. Ściągnięcie zamka z prowadnic.

  5. Wyciągnięcie tulei oporowej sprężyny powrotnej wraz ze sprężyną i prowadnicą.

  6. Wyciągnięcie stalowej tulei lufy.

  7. Wyciągnięcie lufy z zamka przez jego przednią część.

             

           Łatwe to może nie jest, ale 1911 też ma podobną budowę i nikt nie narzeka. Rzecz komplikuje tylko nieszczęsny kluczyk, ale podyktowane jest to solidnym łączeniem lufy ze szkieletem. Reszta to już prawie same zalety – ergonomia, wyważenie, niska cena, świetny wygląd, odpowiednia masa, dobry spust, jeszcze lepszy reset. Trochę można obawiać się o trwałość kosmetyczną pistoletu, bo znalowe elementy szybko ulegają porysowaniu, drobnym odpryskom – niskiej jakości są też przyrządy celownicze, i choć są duże i czytelne, posiadają fluorescencyjne, modne trzy punkty, to tylko udają profesjonalne Novaki… Czego jednak oczekiwać od broni za 1600 zł? Szybka strzelanka do poperów czy celów ruchomych to naturalne środowisko GSG – nie grymasi, strzela w miarę celnie, świetnie leży prawie w każdych dorosłych dłoniach, cieszy oko – to trafiony wybór w kategorii „plinker gun”.